piątek, 8 lutego 2013

Douglas Kennedy - Grzęzawisko

Wypożyczyłam tę książkę będąc święcie przekonaną, że jest to kryminał. Z takim przekonaniem też dobrnęłam do około 100 strony, gdy zorientowałam się, że mam przed sobą dramat psychologiczny. Byłam bardzo ciekawa jak rozwinie się akcja w tej książce, byłam ciekawa czy w ogóle się rozwinie. Zacznę może od początku - książka składa się jakby z dwóch części, które napisane są w kompletnie różny sposób, dotyczą kompletnie różnych tematów.

Z powieści psychologicznej, w głównej mierze toczącej się wyłącznie w umyśle narratorki i głównej bohaterki, przechodzimy do dramatu sądowego, ewentualnie społecznego. Pomiędzy jeszcze jest coś co określiłabym zwykłym melodramatem. No ale nie szufladkujmy :) Zmierzam do tego, że czytając książkę byłam przekonana, że na jej podstawie można by nakręcić film z cyklu "Okruchy życia", czy "Prawdziwe historie", w której wszyscy kibicują biednej kobiecie, ofierze; wszystko oczywiście dobrze się skończy i co wrażliwsze osoby będą płakać z radości i wzruszenia.

Mimo, że książka napisana jest bardzo sprawnie, czyta się ją szybko, można powiedzieć, że jest nawet wciągająca, to nie zmienia to faktu, że jest mało oryginalna, wręcz banalna. Drugim moim zarzutem wobec niej jest to, że postacie są czarne albo białe, dobre albo złe, wszystko przedstawione jest bardzo wartościująco, a przez to mało realistycznie. Nie ma tu miejsca na zdanie czytelnika, czy na wahanie, jakieś zastanawianie się nad sytuację. Wiemy co jest dobre, wiemy jak sytuacja powinna wyglądać, wiemy więc jak się skończy książka. No właśnie - o tyle o ile pierwsza połowa książki była nawet intrygująca, to część druga nie miała w sobie nawet maleńkiego elementu zaskoczenia. Kilka potknięć, potem nagle wszystko się obraca na korzyść no i happy end. Dokładnie tak było, według schematu.

No i ostatni minus - książka jest po prostu rozwlekła. To co na początku wydawało mi się ciekawym zabiegiem, czymś co pozwalało wczuć się w sytuację bohaterki, w świetle późniejszych wydarzeń straciło po prostu rację bytu. Nie chcę tu się rozpisywać na ten temat, żeby nie psuć lektury tym którzy po tę książkę chcą sięgnąć.

Można przeczytać, jeśli ktoś lubi takie klimaty, mi nie przypadło do gustu. Ale nie mogę powiedzieć, że czytało się to źle, czy że było nudne. Wzbudzało jakieś tam emocje, wciągało nawet (przynajmniej z początku), ale nie lubię książek w których czytelnik w ogóle nie istnieje. A to właśnie była taka książka, bez miejsca na jakieś własne przemyślenia, czy oceny - wszystko czarno-białe i podane na tacy. No i za dużo melodramatu.

Ocena: 5/10

4 komentarze:

  1. Pierwszy akapit sprawił, że natychmiast zainteresowałem się tą pozycją. W końcu nie ma to jak dobry kryminał zagłębiający się w psychikę bohaterów. Ale już słowa: melodramat i Okruchy życia podziałały odstraszająco:) To chyba jednak nie moje klimaty.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Oceniasz ją średnio, więc ja raczej odpuszczę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Za Simonem. Też sądziłam, że to kryminał - bo i okładka, i tytuł jakoś za tym przemawiają. Ale dramat psychologiczny, melodramat...? Nie moja bajka. I też nie znoszę, kiedy postaci są jednowymiarowe - albo dobre, albo złe. A jest tyle odcieni szarości! Skoro nie wzbudza żadnych refleksji, nie skłania do namysłu - to nie dla mnie. Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do dyskusji ;)