wtorek, 15 października 2013

Vadim Makarenko - Zawód: zwycięzca

Czytanie o sukcesach, wywiady z ludźmi, którzy postawili na swój pomysł i wygrali, to coś co lubię. Inspiracja płynąca z życia, a poza tym również zawsze pewna informacja i ciekawy komentarz na temat rzeczywistości. Zabierając się za "Zawód: zwycięzca" liczyłam na mieszankę tego wszystkiego, ale głównie po prostu na lekturę inspirującą. Nie do końca ten zbiór wywiadów spełnił moje oczekiwania, ale o tym za chwilę...

Vadim Makarenko przeprowadził szereg rozmów z bardzo, bardzo wpływowymi ludźmi: przywódcami,  doradcami, twórcami światowych marek np. Yahoo, HBO, Tesco, Vox i wielu innych. Książka to 20 rozmów, 25 rozmówców, wszystko podzielone na 3 części: w pierwszej prezentowani są specjaliści od rzeczy niemożliwych, w drugiej Wojownicy idei, trzecia zatytułowana jest między sztuką a biznesem. Wywiady nie są długie, każda rozmowa to ok. 10 stron, ale przecież nie o długość chodzi, a o treść.

No a treść jest właśnie taka.. nie do końca satysfakcjonująca. Miało być różnorodnie, a nie było. Miało być inspirująco, a czasami było wręcz nudno. Kilka rozmów faktycznie, bardzo interesujących, ale przy większości musiałam walczyć ze sobą by myślami pozostać przy książce. Jak dla mnie ta pozycja była zbyt biznesowa, za dużo w niej rozmów o różnych firmach, o projektach nic mi nie mówiących, na tych kilku stronach nie dało się zamieścić wszystkiego, a wybór informacji był czasami zaskakujący.

Wywiady były właściwie dość powtarzalne, książka wbrew obietnicom nie pokazała różnych dróg do sukcesu, pokazała ich zaledwie kilka, w większości jednak były to różne wariacje na temat po prostu ciężkiej pracy, ocierającej się w niektórych rozmowach o poważny pracoholizm. Nie kwestionuję tego, że do zwycięstwa dochodzi się ciężką pracą, przecież to dość oczywiste. Po co więc pisać o czymś oczywistym? I czy o czymś oczywistym trzeba rozmawiać z aż tyloma osobami? Miałam nadzieję, że w rozmowach zostaną uwypuklone te mniej banalne kwestie. 

W niektórych faktycznie tak się stało, te były ciekawe, różnorodne i widać, że rozmówcami byli mądrzy ludzie z pasją. Było ich jednak zaledwie kilka. Wolałabym przeczytać rozmowy z osobami, które odniosły mniej spektakularny sukces, a które miałyby do opowiedzenia ciekawą historię, własną i niepowtarzalną. 

Książki nie czytało się dobrze również z powodu natłoku nic mi nie mówiących nazw, nazwisk, firm, czy nawet programów komputerowych. Moim zdaniem - zbędnych, w końcu książka nie jest skierowana do specjalistów, którzy może i by się orientowali w tym słownictwie, a do zwykłych ludzi, którzy chcieliby sobie poczytać o "zwycięzcach". W rozmowach było za dużo szczegółów, a za mało ogólnych uwag, a przecież kiedy każda osoba ma 10 stron, to wdawanie się w szczegóły, wymienianie różnych nazw, tłumaczenie działania programów mija się z celem. 

Mam mieszane uczucia, nie jestem na pewno zadowolona. Te rozmowy można było poprowadzić dużo ciekawiej, tak by odbiorca nie czuł się zagubiony, by nie musiał śledzić życiorysów poszczególnych osób, a po prostu poznać kilka ciekawych opinii wpływowych osób. Nie wiem komu mogłabym tę książkę polecić.. Może osobom zainteresowanym nowymi technologiami? Duża część wywiadów została przeprowadzona właśnie z osobami związanymi z branżą IT. Sama nie wiem, zbija mnie z tropu ten brak różnorodności, o którym napisałam i który sprawia, że książka na pewno nie jest dla każdego. "Zawód: zwycięzca" po prostu do mnie nie trafił i trudno jest mi znaleźć dla niej odbiorców. 

Ocena: 6/10

Recenzja bierze udział w wyzwaniu Polacy nie gęsi, czyli czytamy polską literaturę.