piątek, 29 marca 2013

Jack Ketchum - Straceni

Do książki podchodziłam z lekkim dystansem, bałam się, że będzie powierzchowna i bezsensownie krwawa. Książka faktycznie była bardzo brutalna, napisana prostym językiem, bez żadnych eufemizmów, ale nie była to na pewno literacka wydmuszka. Język był adekwatny do treści, pasował do bohaterów, działał na wyobraźnię i myślę, że książka właśnie dzięki niemu nabrała wyjątkowego charakteru.

Zresztą brutalność objawiała się właśnie w słowach, a dokładniej w myślach głównego bohatera, niż w czynach. Oczywiście zakończenie było krwawe, ale to było oczywiste i do przewidzenia. Atmosfera książki - naprawdę niezła. Historia opowiadana z perspektywy kilku osób, jest bardzo rozbudowana. Autor nie skupił się jedynie na suchych faktach i postaci mordercy, ale skutecznie udało mu się stworzyć więź między czytelnikiem, a różnego rodzaju "ofiarami".


Właściwie wydarzeń w książce jest bardzo mało - w kilku słowach można by opisać co się tak właściwie działo - imprezy, randki, używki i nuda. Ważniejsze jest to co się działo w umysłach bohaterów. Zdecydowanie wciągające. Sztuką według mnie i nie lada wyczynem było stworzenie takich bohaterów - bez perspektyw, bez ambicji, bez wyrazu, a jednocześnie z tak pokręconym wnętrzem, tak realnych i wzbudzających całą gamę uczuć w czytelniku. Choćby z tego powodu "Straceni" to pozycja warta uwagi.

Książka, choć wydana i reklamowana jako horror, tak naprawdę nie była klasycznym horrorem, choć faktycznie trupów sporo i to już od samego początku. Dla mnie jest to książka, którą mogłabym określić thrillerem psychologicznym. To co autor nam serwuje, to portret psychologiczny psychopaty, wielbiciela wszelkiego rodzaju przemocy, pasjonata rozlewu krwi. Megalomana, człowieka, który za nic ma wszystko poza sobą, który bardziej niż siebie wielbi jedynie zło, który jest kwintesencją zła.

To co spodobało mi się w książce, to również czas w którym została osadzona akcja - druga połowa lat 60, a także miejsce, czyli małe miasteczko, które wszelkie rewolucje i zmiany ogląda jak przez okno, a które samo nie uczestniczy w żadnej z nich. Zmiany wdzierają się do niego w sposób bezlitosny - przez postać Raya, mordercy, którego zainspirował Charles Manson.

Mnie książka pozytywnie zaskoczyła. Przeczytałam ją z zapartym tchem, w jeden wieczór - była z jednej strony odpychająca, ale z drugiej fascynowała. Myślę, że wywarła właśnie takie wrażenie, jakie wywrzeć miała. Nie dłużyła się, rozwijała się nie za szybko, nie za wolno, karty odkrywane były po kolei, trzymała w napięciu. Do ostatniej strony, zakończenie nie było przewidywalne, już po przeczytaniu prologu wiedziałam, że jakiekolwiek próby racjonalnego myślenia nie przydadzą się w czasie czytania, "Straceni", to książka o psychopacie, socjopacie - jakkolwiek - ważne, że o osobie, która nie zastanawiała się nad własnymi czynami, która nie potrafiła kontrolować własnych zachowań. Cała książka była właściwie zbiorem przypadków, nie było w niej miejsca na planowanie, czy zastanawiania. Po prostu się działa.

Dla mnie jest to książka chyba najbardziej bezkompromisowa z tych, które czytałam. Autor jest bezlitosny. Ja po lekturze jestem zadowolona, choć w czasie czytania towarzyszył mi cały czas pewien niedosyt. Po zakończeniu jednak zniknął. Nie jest to arcydzieło, nie jest to jednak też przeciętne czytadło, a już na pewno nie jest to przyjemna lektura. Nie jest to też na pewno książka obok której można przejść obojętnie. Polecam, ja się nie zawiodłam.

Ocena: 8/10

6 komentarzy:

  1. naprawdę nie wiem, czy jest to książka dla mnie na dzień dzisiejszy. Podświadomie odrzucam przemoc.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ze wszystkich wydanych u nas książek Ketchuma "Straceni" podobało mi się najmniej, trudno powiedzieć dlaczego. Może zwyczajnie nie trafiła na dobry dzień ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie dziw się, że autor jest bezlitosny ;). To przecież Ketchum.
    Ale ja na razie podziękuję za to, bo już mój plan czytelniczy pęka w szwach :P.
    Pozdrawiam!
    Melon

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzisiaj Święta,
    Więc świątecznie
    Ciebie słodko pozdrawiamy
    I życzonka Ci składamy.
    Rozpisywać się nie chcemy,
    Już to zrobiliśmy w blogu,
    Ale mocno Cię tulimy,
    Najlepszego Ci życzymy! :)
    Słodkich Świąt!
    Życzą
    Włóczykije – Monika i Rafał

    PS. Sorry, że tak "nie na temat", ale najwyżej skasujesz komentarz, a zależało nam na złożeniu życzeń znajomym blogerom, by ich serca poczuły się bardziej wiosennie w te mało wiosenne dni... ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Horror? Nigdy jeszcze żadnego nie czytałam, a Twoja recenzja naprawdę mnie zaciekawiła :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałem. Całkiem niezła, ale miała też swoje słabsze momenty :) Chyba dałem punkt mniej oceniając ją :)

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do dyskusji ;)