W codziennym życiu, na każdym kroku otaczają nas tak ogromnie skomplikowane przedmioty, że paradoksalnie mało kto poświęca swoją uwagę temu co leży u podstaw. Tak naprawdę kilka, kilkanaście wynalazków pchnęło ludzkość do przodu i umożliwiło lawinowy rozwój. Nowe technologie obecnie są tak powszechne i zmienne, że przestały zadziwiać i zastanawiać. Z różnych powodów człowiek przestał zastanawiać się również nad pochodzeniem otaczających go przedmiotów - i to pochodzeniem dosłownym: gdzie zostały wykonane? jak? przez co lub przez kogo?, jak i szerszym: jak doszło do ich wynalezienia? z jakich materiałów są wykonane? z jakich składają się części? Omija nas w ten sposób nie tylko wiedza o pojedynczym przedmiocie, ale też o całych schematach, jak choćby skala wykorzystywania maleńkich kółek zębatych. Fascynujące jest nie poznawanie suchych faktów i liczb, ale odnajdywanie powiązań i zależności, obejmujące również wgląd w przeszłość.
W końcu do punktu w jakim znajdujemy się dziś doszliśmy od zera. Wspólnie. Poprzez wymianę idei. Powoli. Steven Johnson przedstawia kilka przełomowych wycinków tej drogi, a czyni to w o tyle ciekawy sposób, że nie poprzestaje na pojawieniu się pomysłu, czy na rozwoju tegoż pomysłu, ale śledzi trajektorię raz wystrzelonej myśli-strzały. Od czasów Faraonów po dzień dzisiejszy. Wędrówka przez czas, ale przede wszystkim przez dziedziny - i nie chodzi tylko o wykorzystywanie tych samych materiałów, przedmiotów, czy nawet pracę nad nimi, ale o nierozerwalny łańcuch przyczynowo-skutkowy - czyli ciągłe pojawianie się nowych potrzeb i poszerzanie horyzontów oraz to co wyłania się w odpowiedzi.
Książka jest ciekawa i napisana w bardzo przystępny sposób, a jednocześnie niewiele w niej uproszczeń. Nad niektórymi fragmentami musiałam się nieco nagłowić (światłowody, kwanty itd.- obecne), ale wszystko w zasięgu możliwości ogólnie wykształconego umysłu. Chyba nie muszę zaznaczać, że "Małe wielkie odkrycia", to nie książka naukowa, absolutnie nie wyczerpuje poruszanych tematów, a jedynie ma rozbudzić ciekawość i włączyć pewną wrażliwość, która w czasach nadmiaru totalnie została stępiona i zepchnięta w objęcia specjalistów różnej maści. Nie przestaje mnie zadziwiać jak zmieniła się na przestrzeni wieków relacja człowiek-przedmiot, człowiek-przestrzeń, "Wielkie małe odkrycia" nie traktują bezpośrednio o tych relacjach, ale właśnie ten wycinek upodobałam sobie najbardziej (na różne odczytania można sobie pozwolić właśnie ze względu na nietypową konstrukcję książki - ode mnie wielki plus!).
Polecam przede wszystkim osobom lubiącym różnego rodzaju ciekawostki - mimo wszystko to one najbardziej zapadły mi w pamięć. Nawet troszkę mnie to rozczarowało, jako że miałam nadzieję na więcej konkretów, a przede wszystkim ściślejsze śledzenie rozwoju poszczególnych myśli (jak dla mnie największy minus - długi wstęp w każdym rozdziale, sporo informacji o pierwotnym wynalazku i tylko kilka linków do kolejnych zastosowań, już bez wchodzenia w szczegóły). Książka dobra przede wszystkim dla nastolatków w wieku gimnazjalno-licealnym, a do tego bardzo ładnie wydana, także jak znalazł jako książkowy prezent świąteczny.
Mnie osobiście książka nie do końca udobruchała, ale doceniam ogólny zamysł, ciekawą formę, nieszablonowe podejście do przedstawienia tematu. Po prostu nie jestem targetem, a "Małe wielkie odkrycia" nie są pozycją uniwersalną.
Mnie osobiście książka nie do końca udobruchała, ale doceniam ogólny zamysł, ciekawą formę, nieszablonowe podejście do przedstawienia tematu. Po prostu nie jestem targetem, a "Małe wielkie odkrycia" nie są pozycją uniwersalną.
Ja raczej podziękuję
OdpowiedzUsuńNie sięgam po książki popularnonaukowe, ale tu chyba zrobię wyjątek - jestem bardzo ciekawa tego tytułu :)
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawie, może się skuszę :)
OdpowiedzUsuńCzytałam - sympatyczna, popularnonaukowa książka. Dużo w niej ciekawostek, całość zaś napisana przystępnym językiem. Dobrze mi się ją czytało :)
OdpowiedzUsuń