Dziś życzliwie i przychylnie - niedługo Święta, a książka właśnie w takim klimacie, w dodatku tak słodko-niewinna i młodzieżowa. Historia marudnego Dasha i dość ekscentrycznej Lily, w tle Nowy Jork, kolędy, pierniczki. Ale też problemy rodzinne, mnóstwo ironii, humoru i różnego rodzaju relacji. Wszystko w bardzo liberalnej, współczesnej otoczce i śliczne jak z obrazka.
Lily uwielbia Święta, piecze ciastka, nosi sweter z Mikołajem, kolęduje po domach i... rozpacza, ponieważ jej rodzice wyjechali w spóźnioną o 20 lat podróż poślubną na Fidżi. Zostawili dziewczynę pod opieką starszego brata, który jednak planuje najbliższe dni spędzić z wybrankiem swego serca. Chłopak, aby znaleźć zajęcie dla Lily postanawia znaleźć męskie towarzystwo również jej - w kultowej księgarni pozostawia czerwony notes z zadaniami, które mają wyłonić odpowiedniego kandydata/kandydatów. Na zeszyt trafia Dash. Dash nie cierpi Świąt, cudem (a właściwie dzięki kłamstwom) udaje mu się uniknąć rodzinnego spotkania i zostać w mieście samemu. Rozwiązuje zagadki z zeszytu, jednak zamiast wykonać ostatnie polecenie - rzuca Lily wyzwanie, dając tym samym początek księdze wyzwań i kilkudniowej zeszytowej przyjaźni.
Oboje nastolatków traktuje zeszyt niczym pamiętnik, Lily i Dash zbliżają się do siebie, a jednocześnie przepracowują własne problemy. Niby zabawy nie traktują poważnie, a jednak angażują się całym sobą i gdy w końcu (no przecież musi być punkt kulminacyjny!) kolorowa bańka pęka - oboje cierpią.
Niby prosta, stereotypowa historia, bez większych zaskoczeń, ale jednak coś w sobie ma! Dzięki bogu, autorzy unikają disneyowskiego rozmachu, księcia z bajki, wielkiej miłości, jest za to sporo realizmu i prawdziwych tematów. Nikt nie twierdzi, że wszystko dobrze się kończy, że świat jest piękny i wszechświat wszystkim sprzyja. Natomiast jest fajny przekaz o tym, że sami jesteśmy odpowiedzialni za swoje życia, że trzeba szanować wolność innych osób, że nie ma sensu traktować wszystkiego osobiście. Bardzo mnie ucieszył brak łopatologii, akcja po prostu się toczy, w dużej mierze jest naiwna i przesadzona (ale to konwencja, listy nastolatków bardzo różnią się od samej narracji, widać w nich rozedrgane, wrażliwe dusze, używające po raz pierwszy wielkich słów), ale czytelnik spokojnie może obserwować i wyciągać wnioski, nie jest raczony złotymi myślami na każdym kroku.
"Księga wyzwań Dasha i Lily" wygrywa autentycznością, bohaterowie są nieszablonowi, ale na tyle konwencjonalni, że ich drobne dziwactwa nas przekonują. Bardzo dobrze wyszło również pisanie książki na 2 głosy - autorzy podzielili się w trakcie pisania - Rachel Cohn napisała rozdziały Lily, David Levithan - rozdziały Dasha. Jest w tym stylu ogromna naturalność i spontaniczność, książka nie przypomina realizacji ściśle wytyczonego planu, co doskonale współgra z kolejnymi wydarzeniami.
Poleciłabym jako młodzieżowe czytadło - dobrze napisane, lekkie, słodko-gorzkie, ostatecznie nastrajające świątecznie i pokrzepiające.
Ocena: 7/10
Recenzja bierze udział w wyzwaniu Klucznik, Grunt to okładka