Po pierwsze - mam ogromny sentyment do tego autora i podobają mi się wszystkie jego książki, jak leci, także nie wiem czy moja ocena nie jest nieco zawyżona z tego powodu. Jednak sentyment nie wziął się z powietrza i uważam, że Lehane, to naprawdę genialny pisarz. Potrafi tworzyć wyjątkowo wciągające książki, potrafi sprawić, że przywiązujemy się do bohaterów, że przeczytane książki zapadają w pamięć. Jest mistrzem w swojego gatunku i kropka.
W Mili Księżycowego Światła Lehane wraca do wątków przedstawionych w "Gdzie jesteś Amando?" - a właściwie wraca nie tyle do wątków, co do postaci. Z początku podchodziłam do tego nieco sceptycznie - sięgając po książkę nie spodziewałam się, że główny bohater się zestarzeje, założy rodzinę i się ustatkuję - chciałam kolejnej przygody, emocji. Ale w połowie lektury stwierdziłam, że koncepcja się broni - bohater się zmienia, rozwija, tak jak i czytelnik. Zresztą książka nie straciła na tej zmianie, no przynajmniej nie bardzo
W książce zabrakło mi nieco samego śledztwa, wątków kryminalnych, jak dla mnie nieco za dużo akcji i sensacji, wolę czasami trochę pomyśleć w czasie czytania książki. Właśnie w tej możliwości refleksyjnej lektury zakochałam się podczas czytanie pierwszej książki Lehane'a, która wpadła mi w ręce, czyli "Modlitwy o deszcz". W porównaniu z tą pozycją "Mila księżycowego światła" wypada słabiej, ale i tak książka jest dobra. Ale jeśli ktoś jeszcze nie czytał nic tego autora, niech zdecydowanie nie zaczyna od tej pozycji - mam wrażenie, że aby się podobała trzeba już znać bohaterów, znać ich styl życia opisany w poprzednich książkach. Bez wiedzy z poprzednich książek z serii Kenzie-Gennaro książka mogłaby być odebrana jako opowieść o dziwnym, podstarzałym małżeństwie myślącym, że może zbawić świat, a tak właściwie na nic nie ma wpływu.
Wydaje mi się, że w pozostałych książkach Lehane'a detektywi byli bardziej sprawczy, w tej zaś zachowują się asekuracyjnie i zdają się na przypadek. To byłyby minusy, ale właściwie wyliczone nieco na siłę, jak mówiłam - mi książka podobała się mimo wszystko i nawet to co wymieniłam tu jako minusy, nie jest dla mnie jednoznaczne. Książka, jako kolejna część serii broni się, jest spójna, jest następstwem czegoś. A jako książkę, niezależną i bez kontekstu poprzednich części właściwie nie jestem wstanie ni opisać, ni ocenić.
Ja polecam. :)
Ocena: 9/10