środa, 3 lipca 2013

Chris Cleave - Drogi Osamo

"Drogi Osamo" to debiut Chrisa Cleave'a, sięgnęłam po niego nie ze względu na tematykę, czy przychylne opinie, ale dlatego, że zetknęłam się z inną książką jego autorstwa - "Między nami". Autor w obu powieściach porusza tematy oględnie mówiąc drażliwe. W "Między nami" pisze o uchodźstwie, w "Drogi Osamo" o terroryzmie. Z zasady unikam pozycji o takiej tematyce, chyba że mowa o reportażach, w drodze wyjątku postanowiłam jednak zapoznać się z książką - w końcu autor raz już zrobił na mnie nie małe wrażenie.

"Drogi Osamo" jest to powieść napisana w formie listu. Pisze matka chłopca, który zginął w zamachu terrorystycznym, odbiorcą jest Osama bin Laden. O tym, że mamy do czynienia z listem przypominamy sobie tylko dzięki sposobowi prowadzenia narracji - opisywane są zdarzenia, mamy dialogi - zupełnie jak w nie liście; tylko ustawicznie powtarzane "Drogi Osamo" przypomina nam o formie.


Nie chcę tutaj zdradzać fabuły - jest ona nieprzewidywalna, dość abstrakcyjna, ale też nie do końca istotna. Nie widzę sensu w zdradzaniu szczegółów, przedstawię więc tylko krótki zarys. Kobieta w wyniku ataku traci męża i malutkie dziecko, sama cudem uchodzi z życiem, ale jej psychika jest w strzępach. Na swojej drodze spotyka ludzi dobrych i złych, regułą jest to, że dobrzy kończą źle, a źli triumfują. Kobieta stara poradzić sobie ze stratą, choć chyba bardziej z rzeczywistością, z którą stopniowo traci kontakt - robi to nieporadnie chwytając się każdej możliwości. Szczególną słabość ma do mężczyzn potrzebujących jej opieki, którym chce zastąpić matkę, czy też raczej którymi chce jednocześnie zastąpić swoje dziecko i męża.

Pomysł może i niezgorszy, ale niestety kiepsko zrealizowany. Jeśli miałabym określić książkę jednym słowem powiedziałabym, że jest pretensjonalna. I to nie tylko trochę, ale w każdym wręcz szczególe. Poczynając od tematu, poprzez główną bohaterką - kobietę-ofiarę, a kończąc na poszczególnych scenach. Dla przykładu jedna scena, nie jest to jedyny fragment tego typu, ale idealny jako wzorzec: dziecko i mężczyzna giną w momencie gdy główna bohaterka zdradza męża, więcej - dokładnie w momencie w którym szczytuje. Pretensjonalnym określiłabym również styl jakim książka jest napisana - nie ma w niej żadnych przecinków, wdzięczna byłam za kropki na końcu zdania, ale i tak nie czytało się tekstu przyjemnie. Autor sugeruje, że przeciętna kobieta, niewykształcona nie radzi sobie ze znakami przestankowymi. Zresztą z książki wynika, że przeciętna kobieta mało z czym sobie radzi, a jeżeli już to albo gniewem, albo z czyjąś pomocą, ewentualnie o swoje walczy przy użyciu swego ciała i wdzięków.

O ile początkowo książka zapowiada się dość obiecująco od momentu eksplozji wszystko jest po prostu irytująco płytkie i jakby na pokaz. Nie ma już miejsca na zwykłe ludzkie cierpienia, każda scena musi być spektakularna, dobitna i z założenia powalająca na kolana. Mnie te sceny nie powalały, mnie denerwowały, były przesadzone i za dosłowne.

W połowie książka robi się wręcz absurdalna i abstrakcyjna, ale kompletnie pozbawiona symboliki, która mogłaby książkę uratować. Poza tym temat choć z założenia chyba miał być przedstawiony z wyczuciem i niestereotypowo ostatecznie ukazany został właśnie w taki sposób, jakiego należałoby unikać. Autor wpadł w pułapkę, z której nie sposób było wybrnąć, wplótł do książki za dużo wątków, przez co całość jest niespójna i jakby niedokończona. Zakończenie książki jest chyba najgorszym zakończeniem, jakie w życiu czytałam - bezsensowne, wyolbrzymione, a do tego nic nie wnoszące.

Bardzo się zawiodłam, a lekturę tej książki uważam za stracony czas. Nie jest może ona wybitnie zła, ale mnie bardzo zirytowała, w wielu kwestiach. Nie polecam.

Ocena: 3/10

5 komentarzy:

  1. Temat ciekawy, ale książka wygląda na przekombinowaną :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie! I niestety autor poszedł o wiele za daleko, żeby jakoś wybronić się konwencją.

      Usuń
  2. Czytałam. Niewiele już pamiętam, ale oceniłam wysoko, więc musiała mi się podobać. Za to film taki sobie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Może sprawdzę na własnej skórze ...

    OdpowiedzUsuń
  4. Temat ciekawy, szkoda, że autor nie wykorzystał potencjału...

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do dyskusji ;)