niedziela, 29 czerwca 2014

Sarah Lotz - Troje

"Troje" to jedna z tych książek, która skusiła mnie swoją akcją promocyjną. Nie wiem jak wyglądało to w przypadku kontaktu z tradycyjnym czytelnikiem, ale blogerzy na pewno skutecznie zostali zachęceni. To chyba zresztą widać po ilości recenzji w sieci. Dopóki nie dostałam książki, tak naprawdę nie wiedziałam czego się spodziewać, informacje prasowe były baaardzo lakoniczne i jednocześnie bardzo intrygujące. Jako, że lubię gatunek długo się nie wahałam. Kiedy dostałam książkę zrozumiałam skąd to promowanie - książka została wydana tak, że prawie na 100% nie zdecydowałabym się na zakup gdyby coś mnie porządnie nie zaintrygowało. Okładka tak cienka, że i bez czytania może się zniszczyć, kartki jak papier śniadaniowy, a całą prawie 500-stronicową książkę można bez problemu zwinąć w rulonik. Nie mogłam uwierzyć, gdy takie samo wydanie zobaczyłam w księgarni..

Może i po okładce książki się nie ocenia (samo okładka nie jest znów taka najgorsza, chodzi mi wyłącznie o jakość!), ale już na początku mnie do siebie zniechęciła i dała do myślenia - czy przypadkiem akcja nie ma też zatuszować kolejnych braków..

Książka opowiada o 4 lotniczych katastrofach i trojgu cudem ocalałych dzieci. Elspeth Martins jest autorką książki, w której zebrane zostały rozmowy, wywiady, artykuły, transkrypcje.. Wszystko co dotyczy wspomnianych wypadków. I my właśnie czytamy tę książkę. Książkę w książce. Na początku całkiem mi się to wszystko podobało - przede wszystkim pomysł. Fikcja literacka, do tego stopnia przypominająca zwięzły raport, szczegółowe wykreowanie rzeczywistości i zabawienie się w zgadywanki, jakie skutki mogłyby mieć wydarzenia tak niezwykłe.

Szybko jednak mój entuzjazm ostygł. Największym rozczarowaniem był kompletnie nie zróżnicowany styl. Czy RPA, czy Tokio, czy może USA; bez względu na płeć, wiek, sytuację itd. wszyscy mówili jednym głosem. Wada to nie jedyna, ale najbardziej przeszkadzająca w odbiorze książki, łatwo było się zgubić, rozproszyć. Ilość osób wypowiadających się w książce była ogromna, ale nic nie zapadało w pamięć. Trudno było czerpać przyjemność z czytania w tej sytuacji - w końcu nie tylko to co powiedziane wprost ma cieszyć czytelnika, a ja miałam wrażenie, że cała książka jest napisana tylko po to by mogła zaskoczyć zakończenim. Styl książki fatalny.

Kolejny minus - brak napięcia. Moje zainteresowanie w pewnym momencie dobiło do zera. Niewiele można było przewidywać, ale też nie było niczego, czego przewidzieć by się nie dało. Wszystko przegadane, mnóstwo nic nie wnoszących wypowiedzi, zero wydarzeń.

I na koniec zarzut, który najtrudniej mi sformułować. Książka Elspeth Martins była zwyczajnie beznadziejna. A co za tym idzie - książka Sary Lotz również nie mogła być wybitna. Chodzi mi o to, że jeśli otrzymujemy książkę (nawet jeśli to książka w książce) na temat prawdziwych wydarzeń, to chcę by była ona napisana rzetelnie, ciekawie, obiektywnie. A nie była - same transkrypcje, wywiady, monologi, książka która nie potrzebowała autora, bo jego rola ograniczyła się do napisania kto jest kim. Do tego brak fachowych informacji, a jedynie skupianie się na taniej sensacji typu: "Obcy" i "nadchodzi Apokalipsa". 

Moim zdaniem szkoda czasu. Ciężko pochwalić cokolwiek poza pomysłem. Bo sam pomysł był bardzo ciekawy. Jeśli się głębiej zastanowić, to nie do końca oryginalny, ale w takiej formule - kiedy mamy cały reportaż na temat fikcyjnych zdarzeń - chyba jeszcze nie wykorzystywany. Niestety, to co się w książce znalazło jest dla mnie nielogiczne, nie rozumiem dlaczego z tak sensacyjnego tematu powstała książka nudna, od pierwszej strony stojąca w miejscu, nieprzemyślana i w dodatku skupiająca się jedynie na skrajnościach. 

Ocena: 3/10

Recenzja bierze udział w Kryminalnym Wyzwaniu.

18 komentarzy:

  1. W zasadzie zgadzam się z Tobą. Choć ja doceniam formę książki, bo pomysł choć ciekawy to jednak prosty. No i oprawa graficzna te z robi wrażenie. :) Książka przereklamowana krótko mówiąc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oprawa graficzna samej książki? Forma faktycznie ciekawa, ale ja na to patrzę jak na ogromną ilość niewykorzystanego potencjału, ciężko mi jest to docenić.

      Usuń
  2. Mam bardzo podobne uczucia do tej powieści. Recenzja wkrótce na moim blogu.
    http://czytam-nie-przeszkadzac.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam wiele różnych skrajnych opinii na temat tej książki, ale skuszona naprawdę dużą promocją tej książki na blogach postanowiłam ją kupić i również nie mam o niej zbyt najlepszego zdania, a szkoda, bo liczyłam naprawdę na coś dobrego :/

    OdpowiedzUsuń
  4. Po raz pierwszy widzę tak niską ocenę tej książki. Chyba miałam nosa, że nie kupiłam "Trojga", bo mocno zdenerwowałaby się widząc jak kiepsko jest wydana. Książkę Lotz zamówiłam w bibliotece, więc pewnie niedługo przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też bym nie kupiła, ze względu na wydanie - tragiczne. Jestem ciekawa ile przetrwają biblioteczne egzemplarze..

      Usuń
  5. Książką już mam, akcja promocyjna była naprawdę świetna. Niebawem zabieram się za jej czytanie, zobaczę, czy przypadnie mi do gustu.

    OdpowiedzUsuń
  6. Pomysł dobry, z wykonaniem miałam problem, ponieważ raz czytało mi się lepiej raz gorzej, dlatego mam trochę wątpliwości odnośnie tej książki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi też raz lepiej, raz gorzej, ale od połowy właściwie było tylko gorzej i gorzej.

      Usuń
  7. Książka zbiera skrajne opinie. Chyba nie pozostaje mi nic innego tylko przeczytać i przekonać się o jej walorach osobiście :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przynajmniej nie kłamali, reklamując książkę jako kontrowersyjną :)

      Usuń
  8. Teraz już sama nie wiem, czy ją czytać. Na razie sobie chyba daruję


    OdpowiedzUsuń
  9. A mialam zamiar dzisiaj w biedronce kupic! Dobrze, ze tego nie zrobilam.

    OdpowiedzUsuń
  10. Widziałam tę książkę w księgarni i faktycznie jej wydanie to porażka. Mam podobnie wydanego "Wroga" Higsona, ale jakość papieru jest o niebo lepsza. Sądziłam, że"Troje" jest to dużo lepszą powieścią, ale czytam już którąś z kolei opinię, gdzie zarzuty są podobne, więc prawdopodobieństwo, że rozczaruję się książką jest bardzo dużo, ale chyba jednak ulegnę reklamie :/

    OdpowiedzUsuń
  11. No w końcu trafiłam na opinię, która demistyfikuje tę książkę. Amen!

    OdpowiedzUsuń
  12. O nie, nie... to ja dziękuję... Nie będę sobie tą książką zajmowała czasu :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Chyba skuszę się na przeczytanie :)

    http://words-and-imagination.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. O kurcze, szkoda, że taka niska ocena, bo ta książka mega mnie kusiła. Nie dalej jak trzy dni temu już szłam z nią do kasy...

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do dyskusji ;)