niedziela, 1 września 2013

Sue Grafton - B jak bezwzględność

Młoda detektyw zgadza się wyświadczyć przyjacielowi przysługę, niby nic - przejrzenie starych papierów, profesjonalna porada. Niespodziewania trafia między trójkę skłóconych przestępców i bezskutecznie próbuje wyplątać się z tej sytuacji. Oczywiście nie udaje jej się to aż do samego końca, inaczej spisanie tej historii nie miałoby sensu.

Z serią "Alfabet zbrodni" zetknęłam się po raz pierwszy,  a raczej nieufnie podchodzę do autorów, którzy planują wydać tyle książek ile liter w alfabecie. Postanowiłam  jednak zaryzykować, mając nadzieję na niezbyt skomplikowaną rozrywkę i umiejętne posługiwanie się schematami wykorzystywanymi w powieściach detektywistycznych. Nie mogę powiedzieć abym się rozczarowała. Dostałam nawet nieco więcej niż się spodziewałam. 

Książka okazała się mniej schematyczna i przewidywalna niż sądziłam. Klasyczny kryminał stopniowo przeradzał się w sensacyjną komedię pomyłek okraszoną zgryźliwymi komentarzami głównej bohaterki - narratorki. Autorka miała świadomość igrania z konwencją i wybrnęła bardzo dobrze ze sztampowych sytuacji, udało jej się uniknąć kiczu i nudy.
Książka co prawda nie należy do najmocniej trzymającej w napięciu, ale ma inne zalety które to rekompensują. Jest zabawnie, dużo się dzieje, a jednocześnie wszystko jest dość spójne i logiczne. Solidny kryminał, dobry jako przerywnik między bardziej wymagającymi książkami - dokładnie tak jak chciałam! 

Dużym plusem książki są jej bohaterowie - niby dobrze znane figury, a jednak każdy w taki sposób opisany, że potrafił wzbudzić sympatię, zirytować itd. Nie miałam poczucia powtarzalności, a to już sporo. No i idąc dalej - dialogi. Często podszyte ironią, inteligentne, dodawały pikanterii książce. 

Jeśli chodzi o wady, bo i bez nich się nie obyło, to głównie przeszkadzały mi drobne niezgodności, błędy merytoryczne itd. Kilka udało mi się wyłapać, ale nie były wielkim utrudnieniem, nie były to też ogromne zgrzyty. Moje nastawienie po prostu było dobre i ułatwiające odbiór - chciałam czegoś lekkiego, nie udającego, że jest czymś więcej niż lekturą rozrywkową. Nie spodziewałam się arcydzieła, więc to nie-arcydzieło mnie nie rozczarowało.

Nie oceniam książki wysoko, brakuje mi ku temu podstaw. Mimo to - polecam. Fajne czytadełko, lekki kryminał przy którym można nie raz się uśmiechnąć.

Ocena: 6/10

6 komentarzy:

  1. Lekkie kryminały lubię czytać zwłaszcza w chłodne jesienne dni, więc ta książka wkrótce mi się sprzyda :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Alfabet zbrodni? Nie słyszałam o tym wcześniej... I choćby mi się ta książka podobała, to mnie również przeraża ilość kolejnych części O.o

    OdpowiedzUsuń
  3. Na półce mam "A jak Alibi" i chyba jeszcze poczeka na swoją kolej ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie ukrywam, że kryminały lubię, zresztą u nas na blogu pojawiają się ich recenzje często, ale im dalej w las, tym mam poczucie coraz większej schematyczności i żeby sięgnąć po kolejny, muszę już być szczególnie zachęcony. Lekkich czytadełek na razie dość :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmm, nie przekonał mnie opis fabuły, więc to chyba nie jest książka dla mnie. Mam wiele kryminałów w planach, więc ten odpuszczam. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. A mi się podobają kryminały Grafton- takie trochę w starym stylu, bez śpiesznej akcji, ale lubię jak Kinsey prowadzi swe śledztwa.

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do dyskusji ;)