piątek, 24 stycznia 2014

Joanna Bator - Ciemno, prawie noc

Joanna Bator po raz trzeci zabiera nas do Wałbrzycha. Tym razem jest to jednak zupełnie inne miasto, niż opisywane w poprzednich tomach tzw. trylogii wałbrzyskiej, czyli "Piaskowej Górze" i "Chmurdalii". Autorka tworzy powieść z wieloma elementami horroru, thrillera, czy powieści gotyckiej. Wprowadza duchy, zło pod postacią kotojadów oraz kilka realnych, lecz niemniej niepokojących postaci - fałszywych proroków, morderców, pedofilów, a wszystko to dopełnia duchami przeszłości, historią miasta, czy własnymi demonami poszczególnych bohaterów.

W poprzednich książkach Joanna Bator skupiła się na snuciu historii długich, niemających ani początku ani końca. Opisywała to co wydawało się jednolite i nieciekawe - blokowisko, tłum, pokazywała jego ludzką twarz i tłumaczyła. W "Ciemno, prawie noc" po raz kolejny mamy tłum i bohaterów bardzo wyrazistych, jednak tłum okazuje się złowieszczy, rozumiany wręcz socjologicznie, jako masa, bezwolna i nieracjonalna, zdolna do czynów wielkich, ale też strasznych, w której jednostka się zatraca i gubi swą sprawczość, czy podmiotowość. Tłum jest jednym bohaterem.

W opozycji do niego stają pozostałe postacie stworzone przez Bator - Alicja, reporterka z Warszawy, która stara się rozwiązać sprawę zaginionych dzieci Celestyna, Albert, Marcin - osoby, które spotyka na swojej drodze i które dołączają do grona tych dobrych, przyjaciół Alicji. Książkę podzieliłabym na trzy części, wzajemnie się przeplatające. Po pierwsze tłum i jego działanie, jako metafora i krytyka Polski. Ważne sprawy tracą w nim znaczenie, chodzi już tylko o bycie w grupie, bezrefleksyjne trwanie i wchodzenie głębiej, płynięcie z prądem bezmyślne używanie słów, bełkot wręcz, powtarzanie tego co usłyszano, zniekształcanie rzeczywistości i zaciemnianie obrazu. Tłum przedstawiony jest jako narzędzie, którym steruje przywódca, masa nie mająca wpływu na to jak zostanie użyta, jak się okazuje nad którą nikt nie będzie potrafił zapanować. Skojarzenia z wydarzeniami i zachowaniami rzeczywistymi są oczywiste i można je mnożyć, myślę że ich wymienianie tutaj nie jest konieczne. ;)

Kolejna część to historia zaginionych dzieci, którymi interesuje się już tylko Alicja i jej "drużyna", ostatnia, płynnie łącząca się z drugą to fragmenty, które określiłabym jako "historie", czyli to do czego Bator już czytelników zdążyła przyzwyczaić. Po raz kolejny są to historie bohaterów, miejsc, przedmiotów, legendy, interpretacje, te same wydarzenia opowiadane z różnych stron i mające inne znaczenia. Tym razem są one pełne niedopowiedzeń, wydarzeń, których znaczenie musimy znaleźć sami, zdecydowanie częściej straszne, niż piękne. Horror obecny jest w książce pod wieloma postaciami. 

Joanna Bator jest autorką niezwykle mi bliską, za każdym razem robiącą na mnie piorunujące wrażenie, a jej książki pozostają ze mną jeszcze na długo po przewróceniu ostatniej strony. Wszystkie, bez wyjątku są moim zdaniem bezbłędne, a "Ciemno, prawie noc" śmiało określić mogę jako najlepsze z całej wałbrzyskiej trylogii. Wydaje mi się jednak, że aby w pełni docenić tę pozycję trzeba przeczytać ją właśnie jako trzecią, poznać najpierw autorkę i mieć już w głowie nakreślone przez nią wcześniej obrazy, znać styl. 

Pisząc o Joannie Bator i jej prozie nie wyobrażam sobie nie wspomnieć także o języku, którym autorka się posługuje. Cóż wiele mówić, właśnie tak powinno używać się języka polskiego! Język jednocześnie bardzo precyzyjny, słowa trafiają idealnie w sedno, a każde ma znaczenie. Jednocześnie proza Bator ma w sobie coś intuicyjnego, jest grą. Taka poezja prozą.

Polecam, bez zastrzeżeń!

Ocena 10/10

Recenzja bierze udział w wyzwaniu Polacy nie gęsi, czyli czytajmy polską literaturę.

29 komentarzy:

  1. Na Fabryka.pl książkę można dostać w cenie 12 złotych - grzech nie skorzystać! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Japoński wachlarz" również, chyba się nie oprę ;)

      Usuń
  2. Pochodzę z Wałbrzycha i nigdy jeszcze nie sięgnąłem po prozę tej autorki. Może dlatego, że to nie mój gatunek. A może dlatego, że czytając recenzje jej książek odnoszę wrażenie, iż ma ona chyba awersję do tego miasta. Fakt, miejscowość ta do arkadii nie należy (choć wielu pewnie zdziwiłoby się, gdybym pokazał im zdjęcia i opisał zmiany jakie w niej zaszły), ale jednak wolałbym chyba przeczytać "brutalny" reportaż (coś takiego jak "Miedzianka" Springera) niż powieści "mitologizujące" Wałbrzych. Zresztą, ja chyba tylko mogę czytać literaturę faktu, bo inaczej nic mi się nie podoba i w recenzjach wylewam potem swe żale. ;b

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten Wałbrzych wcale nie jest tak strasznie przedstawiany, zresztą ja go odbierałam jako coś tylko metaforycznego (Wałbrzych w dużej mierze jest fikcyjny, co w książce jest zaznaczone, ewentualnie jest Wałbrzychem sprzed lat - pierwsza książka, gdzie faktycznie miasto jest wyraziście przedstawione to PRL, a więc czas kiedy Bator w Wałbrzychu żyła). Faktycznie autorka nie kryje swej awersji do swojego rodzinnego miasta, jednak w prozie jej szczególnie nie eksponuje, zresztą jej książki zachęcają wręcz do odwiedzenia tego miasta, a Joanna Bator została mianowana ambasadorką miasta ;) Zmitologizowana jest raczej Polska, choć też bym tego tak nie napisała, raczej są po prostu przedstawieni ludzie, różne ich zachowania, czasem niestety typowo polskie. Jeśli chodzi o takie antropologiczno-socjologiczne spojrzenie, to Bator jest lepsza niż niejeden reportażysta (z wykształcenia zresztą jest antropologiem, z dorobkiem naukowym w dodatku, wnikliwość jej prozy powala). Myślę, że powinieneś spróbować :)

      Usuń
  3. Achhhhhh, mam tę książkę na czytniku. :) Niech ja tylko znajdę dla niej czas. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już nie mogę się doczekać kiedy do niej będę mogła choć na chwilę powrócić, czekam aż o czymś zapomnę ;)

      Usuń
  4. Joannę Bator znam tylko z "Japońskiego wachlarza", który mi się podobał, więc tym chętniej przeczytalabym trylogie wałbrzyską :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja akurat tej książki nie czytałam, pozostaje w planach. Myślę, że to zupełnie inny typ prozy, ale i tak z czystym sumieniem i z całego serca zachęcam do książek wałbrzyskich.

      Usuń
    2. Tak, to zdecydowanie inny typ prozy, ale trochę zadziała w moim wypadku zasada dobrych skojarzeń :) Skoro inna książka autorki wcześniej mi się spodobała, jest ona dla mnie zachętą do sięgnięcia po inną.

      Usuń
  5. Książkę czytałam, też zrobiła na mnie wrażenie, choć nie aż takie, jak piszesz. To moja pierwsza autorstwa pani Bator. Próbuję napisać o niej notkę na bloga, ale wyjątkowo mi nie idzie, piszę i skreślam na okrągło.
    Za to Twoja recenzja bardzo mi się podoba, zwłaszcza to o tłumie w moim odczuciu świetnie oddaje sens powieści.
    Ja zwróciłam jeszcze uwagę na powracający motyw tożsamości, na poszukiwanie własnych korzeni albo próby zerwania z nimi. Ale to tak wielowątkowa książka, że pewnie każdy czytelnik odkrywa w niej coś dla siebie, choć oczywiście te kwestie, które wskazałaś, są wiodące.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tożsamość, oczywiście - każdy konstruuje swoją historię, nie wiem jak mogłam o tym nie wspomnieć! W "Piaskowej.." i "Chmurdalii" ten motyw jest jeszcze bardziej wyeksponowany. Polecam Ci przeczytanie ich zresztą, sama też miałam wątpliwości czy bym tak w fotel została wbita gdyby nie moje poprzednie spotkania z autorką.

      Usuń
    2. Poluję na "Piaskową górę" w bibliotece, ale po Nike książki pani Bator są oblegane. Z "Ciemno, prawie noc" miałam wyjątkowe szczęście (albo intuicję :D ), bo wypożyczyłam, jeszcze przed ogłoszeniem nagród, a zaledwie po nominacjach.

      Usuń
    3. Ja wypożyczałam jakiś rok temu i też nie było łatwo ;) Z "Ciemno, prawie noc" w końcu zrezygnowałam i mam własną ;)

      Usuń
  6. To mi przypomina o spotkaniu z autorką, na które nie dotarłam. :( Tak rzadko choruję i akurat dzień wcześniej dopadła mnie gorączka z całą resztą atrakcji. Ogromnie mi żal, bo choć nie znam książek Bator, to jestem pewna, że warto je przeczytać, a spotkanie na pewno było bardzo ciekawe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja na spotkaniu byłam, ciekawe, ale głównie na temat ostatniej książki, więc nie wiem jak byłoby odbierane przez kogoś, kto nie czytał. :)

      Usuń
    2. No to trochę mnie pocieszyłaś, ale i tak mi nieco żal. Nic to, może innym razem się uda. :)
      Zamówiłam dwie jej książki w Fabryce. :)

      Usuń
  7. Wzbraniam się przed tą autorką od dawna, nie wiem czemu, ale chyba trzeba się przełamać i wciąć za czytanie. Podoba mi się, że świetnie posługuje się językiem (bywa z tym teraz różnie!) i ciekawią mnie te historie i ten tłum. Czytałam recenzję i wyobrażałam sobie co tam mogło się dziać. I chociaż czuję, że czytanie tej autorki zostawi we mnie takie niechciane obrazy jak np. "Gnój" Kuczoka, to jednak muszę spróbować. Muszę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdanie zupełnie inna literatura - nie nastawiona na to żeby szokować. Wbija w fotel, ale nadal jest to piękna literatura, wyważona, skłania do refleksji, ale nie zostawia niesmaku. Nie ma co się wzbraniać :) Ja Bator czytałam z półrocznymi przerwami, także też nie można na raz przeczytać wszystkiego, ale raczej dlatego, że Bator konstruuje strasznie skomplikowane, ciągle rosnące, nawet po zakończeniu czytania historie.

      Usuń
  8. Czytałam "Piaskową górę" i chętnie wrócę do stylu Bator w innych książkach. "Ciemno, prawie noc" bardzo mnie ciekawi, ale zgodnie z Twoją radę najpierw sięgnę po powieść "Chmurdalia" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już czekam na kolejną, ale mam zamiar w najbliższym czasie wrócić do "Piaskowej góry". :)

      Usuń
    2. Czyżby w najbliższym czasie miała ukazać się kolejna książka Bator? :)

      Usuń
    3. Na spotkaniu, na którym byłam ostatnio trochę o niej wspominała, a nawet o dwóch i filmie na podstawie "Ciemno, prawie noc", także apetyt trochę się zaostrzył :)

      Usuń
    4. To rzeczywiście, teraz mnie też się apetyt zaostrzył :)

      Usuń
  9. Wstyd nie spróbować ani jednej książki Bator, a ja odwlekam to trochę celowo. Może źle, bo gdy czytam takie recenzje, jak powyższa, nie powinnam mieć żadnych oporów...

    OdpowiedzUsuń
  10. W związku z tym, że styczeń chyli się ku końcowi, chciałam się przypomnieć z Kryminalnym Wyzwaniem i spytać, czy masz do zgłoszenia jakieś recenzje? :) Chcę uzupełnić podsumowanie, żeby na początku lutego dodać je na bloga, tak, by potem nie musieć już dopisywać :) Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  11. Sprawiłaś, że właśnie zamówiłam tę książkę :) Nie mogę jednak jej nie przeczytać. Dzięki :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Spotkanie autorskie przegapiłem, stary jestem - sklerozę mam, a książka czeka na swoją kolej.

    OdpowiedzUsuń
  13. Słyszałam kiedyś o autorce, ale to pierwsza recenzja jej książki. Chętnie przeczytam, bo brzmi inaczej niż większość polskiej literatury. :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo ciekawa recenzja :) Zachęca do przeczytania!

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do dyskusji ;)