niedziela, 13 stycznia 2013

Czasami potrzebna przerwa

Jak widać w tytule, czasami potrzebna przerwa. Chyba każdemu i we wszystkim się przydaje - przerwa od pracy, od ludzi, od jedzenia, od alkoholu. Każdy ma swoje przerwy, ja mam przerwy w czytaniu. Nie jakieś wielki, wystarczy kilka dni mniej intensywnych lektur - czytaj: czytania w tramwajach i przy okazji oczekiwania na kawę etc.
Właściwie nie mogę mówić o przerwie w klasycznym tego słowa znaczeniu - nie chodzi o odpoczynek, nabranie sił, nie chodzi też o znudzenie, ani o brak chęci. Kiedy nie czytam zwykle oglądam. Filmy rzecz jasna, ewentualnie jeśli coś mnie wciągnie to serial. Raz na dwa miesiące mniej więcej mam wielki filmowy tydzień, w czasie którego chłonę filmy w każdej wolnej chwili - 3,4,5 dziennie, jak się uda, jak Bóg da.
Właśnie nadszedł taki czas. Chcę się tym podzielić na tymże blogu, bo kilka filmów uznałam za naprawdę godnych polecenia, nieważne że to blog z recenzjami książek i nie ważne, że taki posty będą pojawiały się rzadko. Na pewno nie mam zamiaru nagle recenzować tu również filmów, po prostu jeśli coś mi się szczególnie spodoba, to wam powiem :)
Filmy o których napiszę nie są ani nowe, ani szczególnie popularne, czasami można je zobaczyć w kinach studyjnych albo jakimiś swoimi sposobami się o nie wystarać.
Napisze o 3 filmach, zwycięskiej trójce można powiedzieć :) Filmy na pewno bardzo specyficzne, ale do mnie przemówiły, prostotą przede wszystkim i autentycznością.

Miejsce I - Nadzy - Mike Leigh

Każda scena w tym filmie była dla mnie ważna, jeden z lepszych filmów jakie widziałam w ogóle. Naprawdę niesamowity film. Co prawda powinnam ostrzec, że może wywołać myśli samobójcze, a już na pewno nie poprawi humoru. Ale od razu powiem, że zdecydowanie bardziej wolę smutne filmy, więc nawet jeśli znajdzie się tu jakaś komedia, to będzie to pewnie smutna komedia - tak, istnieją takie.
Jestem wielką fanką całej twórczości Mike'a Leigh'a, ale ten film przeszedł moje najśmielsze oczekiwania - przerysowany, a jednocześnie autentyczny, o prawdziwych emocjach i o prawdziwych ludziach, którzy potrafią być obrzydliwi, śmieszni, żałośni, źli, ale nadal są ludźmi.

Miejsce drugie - Miss poniedziałku - reż. Benson Lee

Kolejny film, który można określić jako przerysowany, lekko groteskowy, ale właśnie to jest jego zaletą. Naprawdę nie spodziewałam się, że film będzie tak dobry, według mnie mógłby uchodzić za film kultowy. Można by posłużyć się cytatem z tego filmu do jego opisania - scenarzysta szukający inspiracji, główny bohater powtarza sobie kilkakrotnie: "stwórz indywidualność, a będziesz miał typ. Stwórz typ, a nie będziesz miał nic". Właściwie o tym jest film, o indywidualności, która jest typem, o podobnych sobie ludziach, którzy są sobie obcy, o samotnym tłumie, który nie wie jak żyć.

Miejsce trzecie - Zupełnie inny weekend - Andrew Haigh

Film baaardzo subtelny, o bliskości, o odnajdywaniu siebie, o walce o swoją tożsamość, którą toczymy przy pierwszych spotkaniach. W filmie można odnaleźć bardzo dużo wątków, myślę że każdy skupi się na czymś innym, właśnie dlatego uważam że ten film należy polecać, jest to film który coś zmienia. Po pierwsze w samej konwencji filmów, a po drugie w sposobie postrzegania rzeczywistości, myślę że film to ważny. Film, który ma duży potencjał by docierać do najbardziej zamkniętych umysłów i tam siać ziarnko zwątpienia. Chciałam tego uniknąć i nie pisać, że film opowiada historię dwójki młodych mężczyzn, bo wiem że dla wielu osób jest to z góry szufladkujące filmy jako o tematyce LGBT, czyli nie dla nich, albo na specjalną okazję, albo jako ciekawostkę. A w tym filmie piękne było to, że film tak naprawdę nie mówił o parze gejów, ale o dwójce poznających się osób, o rodzącej się miłości. Bohaterami byli geje, ale to jeszcze nie znaczy, że film był o takiej tematyce, właściwie chyba pierwszy raz widziałam taki film, który klasyfikowany jest jako film LGBT, ale w którym orientacja seksualne jest tak naprawdę drugoplanowa. Oby więcej takich filmów.

I to by było na tyle, mam nadzieję że mi wybaczacie małą zmianę tematu, kolejny wpis już będzie o książkach ;)

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Agnieszka Drotkiewicz - Teraz

Taka malutka książeczka to, w sam raz do czytania w tramwaju/pociągu lub do pochłonięcia w jeden wieczór. Czyta się łatwo i przyjemnie, bez większej fabuły, raczej strumień świadomości. Mi nie przypadło zbytnio do gustu, choć napisane sprawnie i konsekwentnie, po prostu nie lubię tego typu prozy.

Książkę nazwałabym popisem sprawnego posługiwania się symbolami i odwołaniami do rodzimej popkultury. Agnieszka Drotkiewicz sypie wszystkim tym co można usłyszeć lub wyczytać, jakby książka o kobiecie myślącej tekstami piosenek i złotymi myślami. Tylko dlaczego cytaty w tej książce nie są zaznaczane? To mnie osobiście zastanawia - zastanawia też to co tak naprawdę sama ona napisała, a co tylko pozlepiała. Cała książka jest zabawą słowem, trzeba przyznać, że autorka sprawnie działa, w czymś co bohaterka jej powieści nazywa światem liter. Ale mi to nie wystarcza, przy krótkich formach - felietonach na przykład może i to się sprawdza, ale od książki wymagam czegoś więcej niż zgrabnych zdań, a tak naprawdę tu nic innego nie znalazłam. Agnieszka Drotkiewicz może i jest niezłą dziennikarką, potrafi przeprowadzać wywiady, napisać raz w tygodniu krótki tekst dla czytelników wysokich obcasów, który przeczyta się z uśmiechem, ale to tyle, pisarką według mnie jest co najwyżej przeciętną.

sobota, 5 stycznia 2013

William Wharton - Tato

Dzisiaj książka, która ma już swoje lata, tytuł pewnie każdemu znany, ale i tak o niej napiszę :) Na mojej półce książka stała wiele lat czekając na swoją kolej, kilka razy się za nią zabierałam, ale zawsze coś mi przeszkadzało w jej kończeniu, bynajmniej nie było to nic w samej książce. Cieszę się jednak, że książkę przeczytałam teraz, a nie na przykład w liceum, po lekturze stwierdzam, że do tej książki trzeba dojrzeć.
Na pewno nie jest to lektura dla zbuntowanego nastolatka. :)

Spodziewałam się, że książka będzie dobra i się nie zawiodłam. Ale to czego się spodziewałam było czymś zupełnie innym, niż to co w książce znalazłam. Proza Whartona jest bardzo według mnie specyficzna, rozpoznawalna, mi bardzo odpowiada, "Tato" jest po prostu kompletnie inne niż pozostałe książki tego autora. Wydarzenia właściwie schodzą na dalszy plan, najważniejsze w niej są relacje, emocje, uczucia, fabuła właściwie jest tylko tłem, czy też pretekstem do przedstawienia tego co się dzieje wewnątrz bohaterów. Z początku trudno było mi się wbić w ten styl, ale w końcu książka pochłonęła mnie kompletnie.

wtorek, 1 stycznia 2013

Lidia Ostałowska - Farby wodne

Już od jakiegoś czasu planowałam zabrać się za tę książkę, ale jakoś tak ciężko było z tym. Pozycja jakby obowiązkowa i taka dobra z założenia, bo nominowana do nagrody Nike, a reportaże wydawane przez Czarne po prostu uwielbiam. Ale temat jakby trochę zniechęcał - właściwie nie wiedziałam czego się spodziewać, bo żadnych streszczeń, czy recenzji nie czytałam, nawet okładkowy opis w całości nie przeczytany. Więc tyle co wiedziałam, że do czynienia mam z reportażem oraz że dotyczyć będzie Holokaustu.

Książek na ten temat jak wiadomo napisano wiele i według mnie często zapędzają one czytelnika w pewną pułapkę, mocno emocjonalne i epatujące polską martyrologią. Szczególnie jeśli chodzi o literaturę piękną od jakiegoś czasu unikam czytania na ten temat. Książki naukowe można powiedzieć bronią się siłą rzeczy, więc o nich nie wspominam. Reportaż jednak to inna bajka - pozycja autora jest ważna, nie chodzi o żaden obiektywizm, więc moje nastawienie było co najmniej średnie. Reportaż również jest gatunk/iem, który wydaje mi się stosunkowo rzadko wykorzystywany do opisywania Holokaustu. Czasy przed 1989 rokiem z jednej strony były niezbyt sprzyjające do pisania na ten temat, a z drugiej strony obecnie ciężko napisać reportaż o tak odległym czasie (stosunkowo) ponieważ brak świadków.

czwartek, 27 grudnia 2012

John Irving - Zanim Cię Znajdę

John Irving to dla mnie mistrz w tym co robi. Nikt nie pisze takich powieści jak on, tak niezwykłych, tak szczegółowych, wciągających.. I mogłabym jeszcze kilka przymiotników dodać. Irving jest dla mnie niezwykły przede wszystkim dlatego, że tworzy dzieła, które można naprawdę przeżywać. Podczas lektury bohaterowie są dla mnie jak żywi - czytając o nich mam ich przed oczami - wiem jak wyglądają, jestem w stanie przewidzieć ich reakcje, zanalizować zachowania.. Są jak przyjaciele lub wrogowie - budzą emocje, nigdy nie są obojętni, każda postać jest ważna, charakterystyczna, wielowymiarowa. Każda książka tego autora działa na mnie tak samo - wciąga bez reszty.

Jeśli chodzi o "Zanim Cię Znajdę" to czytałam wiele niepochlebnych opinii na jej temat: że nudna, że wątki bez sensu.. Ale ja z żadną z tych opinii się nie zgadzam! Książka jest rodzajem spowiedzi, czy historii opowiedzianej psychoterapeucie, albo po prostu historią życia opowiedzianą z pewnej perspektywy. Według mnie to, że pewne wątki są mniej wyeksponowane, a inne bardziej jest jak najbardziej uzasadnione i tworzy spójną całość.

niedziela, 9 grudnia 2012

Angela Carter - Mądre dzieci

O książce, gdy się za nią zabierałam nie wiedziałam nic, kupiłam ją, bo lubię książki z tej serii i zwykle biorę je w ciemno :) Nigdy nie słyszałam o tej autorce, ale do tej serii mam zaufanie i się nie zawiodłam!

Czytanie jej było świetną rozrywką, na najwyższym poziomie - inteligentna, mądra, zabawna, wciągająca i zaskakująca powieść. Każda postać nietuzinkowa, wielowymiarowa i barwna, z charakterem.

Chłonęłam każde zdanie, a gdy skończyłam było mi autentycznie smutno.
Niezwykle barwna i oryginalna to powieść. A jest to opowieść o o szalonym życiu bliźniaczek - podstarzałych artystek kabaretowych, które najlepsze lata mają za sobą, jednak ich życie bynajmniej nie stało się szare i nudne. Czytając poznajemy przeszłość bohaterów, a całość jest naprawdę kompletna. Niczego nie brakuje, każdy wątek absolutnie wyczerpany i świetnie zrealizowany.

czwartek, 6 grudnia 2012

Jennifer Clement - Trucizną mnie uwodzisz

Wielka porażka, książka do mnie w ogóle trafiła. Zmuszałam się do myślenia o tym co czytam. Mój umysł po prostu bronił się przed nudą, która była nierozerwalnie związana z czytania tej pozycji.
Taka historia o niczym, oczywista i przewidywalna do bólu. Właściwie można by ją opowiedzieć w powiedzmy czterech zdaniach. Totalny brak akcji, irytująca główna bohaterka, mdłe "złote myśli" na każdej stronie.. Jak dla mnie, to nic w tej książce nie jest godne polecenia.

Męczyłam się z tą pozycją prawie tydzień, a miała niecałe 200 stron, ciężko było przez nią przebrnąć głównie dlatego po prostu, że była o niczym. Jedyną moją reakcją była irytacja. A irytowało wszystko, dosłownie. I nic więcej nie mam do dodania, nie polecam.

wtorek, 4 grudnia 2012

Olga Tokarczuk - Moment Niedźwiedzia

Olgę Tokarczuk uwielbiam, tworzy świetne historie, zapadające w pamięć, o wyjątkowym klimacie. Znałam ją jedynie z twórczości literackiej, nigdy nie miałam do czynienia z tekstami publicystycznymi jej autorstwa. Szczerze mówiąc, nie wiedziałam, że  "Moment niedźwiedzia" nie jest powieścią - zamówiłam przez internet w ciemno, tylko dlatego że to Olga Tokarczuk.

No i trochę się zawiodłam. Jej powieści są świetne, eseje trochę mniej. Niektóre ciekawsze, inne mniej, ale wszystkie nieco naiwne. Styl również raczej przeciętny. Nie jestem fanką takich felietonów i esejów, które ponad treść przekładają formę. Wolę kiedy poważne tematy opisywane są w sposób poważny, wyczerpujący i napisane z perspektywy profesjonalisty. No a tu wszystko takie po łebkach.

czwartek, 29 listopada 2012

Uzodinma Iweala - Bestie Znikąd

Świetna książka! Wojna widziana oczami dziecka, które trafia do oddziałów partyzanckich. Wstrząsająca opowieść, w której mieszają się obrazy wojny oraz życia przed nią. Chłopiec jakby w narkotycznym transie zabija, gwałci, jednocześnie marząc o powrocie do domu, do mamy, do szkoły, o zostaniu lekarzem lub inżynierem. Robi to co mu każą, to co musi zrobić by przeżyć i cierpi z powodu okrucieństwa, którego doświadcza z jednej strony, a z drugiej tego okrucieństwa, które musi zadawać.

Brak mi słów aby opisać tę książkę. Każde zdanie w niej zawarte jest cenne, każde trafia w sedno i jest niezbędne. Obrazy zapadają w pamięć. Książka skłania do refleksji, nie ocenia, nie daje odpowiedzi - być może dlatego, że opisuje coś tak nieludzkiego, że o jakiekolwiek odpowiedzi i oceny trudno.

środa, 28 listopada 2012

David Whitehouse - Łóżko

Tak naprawdę, to nie wiem o czym była ta książka. Nie wiem jaki był jej cel, nie wiem co autor miał na myśli i czy miał w ogóle coś więcej na myśli niż napisał.

Pomysł ciekawy. Historia Mala, a może raczej jego brata, który zawsze żył w cieniu Mala. Mal od zawsze był w centrum uwagi, lubił robić różne rzeczy po raz pierwszy, imponować, być najlepszym. Aż pewnego dnia postanawia, że już nie wstanie z łóżka. Cała rodzina więc krąży wokół niego, wszyscy po kolei rezygnują z siebie, decyzja jednej osoby zmienia życie kilku. Opowieść więc o poświęceniu, miłości, nienawiści..

No więc tak, pomysł mi się podobał, byłam zaintrygowana, ale niestety książka była właściwie nudna. Po pierwsze za sprawą pozbawionego jakiejkolwiek energii języka - na początku bardzo trudno czytało mi się, zdania niezgrabne, nagromadzenie niepotrzebnych słów. Nie wiem czy to wina tłumacza, czy autora, ale efekt bardzo kiepski. Niektóre zdania po prostu nie miały sensu, czytałam je kilka razy i dosłownie: nie miały sensu. A do tego pełno literówek. Książka o nie do końca lekkim temacie, ale miałam nadzieję na lekkie, słodko-gorzkie jego przedstawienie, ale nie. ZERO DOWCIPU, ZERO EMOCJI. Mogłabym powiedzieć, że ta opowieść była jałowa. Niewciągająca, bohaterowie bez żadnej głębi, nie wzbudzali ani sympatii, ani negatywnych uczuć - byli mi po prostu obojętni.