Książki i recenzje związane z hasłem: rodzina
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą rodzina. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 24 maja 2016

Karen Joy Fowler - Nie posiadamy się ze szczęścia

Ta historia zaczyna się od środka. Rosemary Cook na pierwszy rzut oka jest absolutnie „normalna”, może odrobinę wycofana, indywidualistka, taka dziewczyna zawsze stojąca z boku, obserwatorka. Bezbarwna, ale jak najbardziej normalna. Historię opowiada nam 40-letnia wersja Rosemary, obierając perspektywę zagubionej studentki, ze wszystkich sił usiłującej ukryć wszystko co wyróżnia ją z tłumu, rozpaczliwie pragnącej akceptacji i spokoju. Przede wszystkim wewnętrznego – jak wiadomo łatwo projektować własne myśli na innych, tak naprawdę Rosemary sama sobie nie może odpuścić, pogodzić się z przeszłością i teraźniejszością, to nie ten tłum, w którym dziewczyna chce się skryć jest problemem, zmierzyć trzeba się z samym sobą. 

poniedziałek, 20 lipca 2015

Karolina Domagalska - Nie przeproszę, że urodziłam. Historie rodzin z in vitro

Temat bardzo aktualny i kontrowersyjny - in vitro. Łatwo jest wypowiadać się kategorycznie, opowiadać po jednej ze stron w sporze, szczególnie jeśli sprawa "nie dotyczy" i postrzegana jest zero-jedynkowo. Tyle, że to nie jest spór, o czym w panujących warunkach można łatwo zapomnieć. Karolina Domagalska zebrała świadectwa, opinie specjalistów, historie rodzin. In vitro jest metodą leczenia niepłodności, na którą wcale nie jest łatwo się zdecydować. Nie chodzi o koszt, dostępność itd. Obok tego, co pojawia się w publicznej debacie istnieją kwestie sięgające dużo głębiej. Kwestie, które pojawiają się dopiero w momencie, gdy decyzja zaczyna dotyczyć w sposób osobisty. Tożsamość dzieci, rodziców, nowe modele rodzin, konieczność dogłębnego przemyślenia rodzicielstwa i jego konsekwencji, niekoniecznie obecne w innych okolicznościach.

Karolina Domagalska stworzyła wielowymiarowy obraz, podchodziła do tematu z wielu stron, nie pominęła głosu żadnej z zainteresowanych osób. Odcinając in vitro od politycznego szumu, dociera do sedna. Pisze na temat regulacji prawnych, różnych standardów i rozwiązań przyjętych w poszczególnych państwach, ale przede wszystkim rozmawia - większość książki to sprawozdania z wywiadów, czy same wywiady, cytaty z maili, a nie przegląd suchych faktów. "Nie przeproszę, że urodziłam", to książka jednocześnie bardzo autorska i rzetelna, wcale nie przedstawiająca faktów tylko z jednej strony. Nie ma tu też ocen, których tak wiele wszędzie można znaleźć. Karolina Domagalska, owszem, zabiera głos w dyskusji, ale jeśli miałabym sprowadzić go do jednego zdania brzmiałby on: "to indywidualna decyzja".

środa, 20 maja 2015

Giles Waterfield - Długie popołudnie

Upalne, leniwe, urozmaicane herbatą, konwersacją, lekturą. Beztroskie. Codzienne. Długie popołudnie, powtarzające się przez dekady, niezmienne, a jednocześnie doskonale ukrywające zmiany, w niebezpieczeństwo może przybrać formę całkowicie oswojoną. Długie popołudnie - cisza przede burzą, preludium wojny i zgliszcza. Giles Waterfield zainspirowany historią swoich przodków stworzył melancholijny obraz Mentony, południowo-francuskiego kurortu zdominowanego przez brytyjską arystokrację, skuszoną doskonałym klimatem, a przede wszystkim osobisty i intymny portret rodziny brytyjskiego dyplomaty.

Giles Waterfield opisuje świat poprzez szczegóły i drobiazgi, koncentruje się przede wszystkim na tym materialnym, który dla jego bohaterów jest czymś więcej, niż środowiskiem, jest środkiem wyrazu, istotą rzeczy i w końcu częścią tożsamości - własnego obrazu i tego jak postrzegają go inni. Waterfield tworzy impresjonistyczne scenki, opisuje po trosze codzienność, a po trosze pęknięcia w niej, przez które sączy się słabość, kruchość, niedoskonałość, za każdym razem napawające bohaterów ogromnym zdziwieniem i na które nie potrafią zareagować inaczej niż ucieczką i wyparciem. 

piątek, 6 marca 2015

Levi Henriksen - Śnieg przykryje śnieg

Mroźna północ, tym razem jednak tylko w tle, przedstawiam wam książkę niezwykłą jak na literaturę skandynawską - pełną emocji i uczuć. Co prawda głównie uczuć trudnych, niechcianych, obnażających słabości, w odcieniu blue - ale: nazwanych wprost, przeżywanych itd. Wiwisekcja absolutna. Dan wychodzi z więzienia, pod wieloma względami jest życiowym przegranym, a już na pewno towarzyszy mu takie poczucie. Stoi w martwym punkcie, nie widzi dla siebie przyszłości. Do analizy i kroku naprzód zmusza go samobójcza śmierć brata, a co za tym idzie konieczność powrotu w rodzinne strony, zmierzenie się z własnymi demonami, przeszłością, teraźniejszością, przyszłością.

"Śnieg przykryje śnieg", to książka, która opisuje trudny pierwszy krok. Jest portretem człowieka zagubionego, niedojrzałego i który rozpaczliwie chce przezwyciężyć własne słabości. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona lekturą, jest to prosta historia, a jednak mająca w sobie (jak to proste historie) ogromną dawkę uniwersalnych prawd. Powiedziałabym, że jest to amerykańska historia, w zupełnie nie amerykańskim stylu, zabarwiona wrażliwością skandynawską, w której nie ucieka się od złego, w której nie funkcjonuje "american dream".

wtorek, 17 lutego 2015

A.S.A Harrison - W cieniu

Historia pary, która przez 20 lat wspólnego życia stwarzała iluzję związku idealnego, oszukując głównie siebie samych. Na samo dno spadają z hukiem i momentalnie. Wychodzi z nich wszystko co najgorsze, co budzi ich własny wstręt, bez ochronnego parasola, który wspólnie utrzymywali - okazują się ludźmi kompletnie zniszczonymi, sami siebie nie rozpoznają na nowym obrazie. Jodi - piękna psycholog, przywykła do luksusu, lekkiego życia, rutyny i Todd - architekt, którego zarobki pozwalały Jodi na takie, a nie inne życie, mężczyzna lubiący kobiety i alkohol. Oboje tworzyli przez wiele lat fikcyjną historię i oboje zdawali sobie z tego sprawę.

Jodi nie przypuszczała, że ta formuła może się kiedyś wyczerpać, ba, była dumna z tego, że jest wyrozumiałą żoną, że potrafi cieszyć się tym co ma i przymykać oczy na niedoskonałości. Todd jednak decyduje się przy okazji kolejnego romansu na ostre cięcie, odejście od żony. W tym momencie następuje całkowity rozpad obojga, oboje tracą coś, co w najwyższym stopniu definiowało ich samych. Spektrum zachowań autodestrukcyjnych, które możemy obserwować jest ogromne i przyprawia o dreszcze.

czwartek, 12 lutego 2015

Kuba Wojtaszczyk - Portret trumienny

Debiut Kuby Wojtaszczyka budzi emocje skrajne. Moje zainteresowanie tą pozycją podsyciło połączenie kilku negatywnych i jednocześnie bardzo emocjonalnych recenzji oraz pozytywnych, ale też bardziej stonowanych ocen na blogach, które cenię najbardziej. Już samo to, to wiele jak na debiut! Spodziewałam się co najmniej charakteru. :) Czy był? Był, ale w nieco innej formie niż się spodziewałam.

W "Portrecie trumiennym" odnajdziecie obraz "typowej" małomiasteczkowej rodziny odbity w lustrze a'la Gombrowicz. Wyłączony z życia ojciec, marudna matka, brat-burak, jego żona katechetka - mamuśka w kwiecistej spódnicy, główny bohater początkujący kustosz, gej, patrzący na wszystko i wszystkich z góry, ze swojego wyimaginowanego piedestału itd. W tle przygotowania i same urodziny wspomnianej matki. Można było spodziewać się uczty, precyzyjnych cięć i bezlitosnego zrywania masek. 

środa, 11 września 2013

Gillian Flynn - Zaginiona dziewczyna

Ginie dziewczyna - piękna, mądra Amy, niezwykła Amy. Żona Nicka, chodzący ideał. Zostaje porwana z domu w dniu 5. rocznicy ślubu, wyrwana ze swojego idealnego małżeństwa. Od razu trafia na pierwsze strony gazet, przebija się do telewizji - Ameryka ją kocha. Za sprawą medialnej nagonki zaczyna również nienawidzić Nicka - jedynego podejrzanego, mało medialnego, milczącego męża. W końcu zwykle mąż jest winny - Nick po prostu idealnie pasuje do figury tego złego. Jaka jest prawda? Na pewno nie oczywista.

Po pierwsze w "Zaginionej dziewczynie" nic nie jest oczywiste, nic nie jest takie jakie się wydaje, niemal wszystko jest manipulacją i nic nie dzieje się bez celu. Nie ma tu postaci złych i dobrych, nie ma winnych i niewinnych, każdy ma swoje grzeszki - za które niektórzy będą musieli odpowiedzieć. Małżeństwo Nicka i Amy wcale nie jest takie idealne, każdy ma swoją historię na jego temat. Sprawa z każdą stroną się komplikuje, wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie. Powiem tylko tyle - dzieje się w nim źle - to słychać w każdej relacji na jego temat. Nic już nie jest na swoim miejscu, a to co mogło zostać zniszczone już dawno zostało. Jest nawet gorzej - okazuje się, że być może nic dobrego nigdy nie istniało między tym dwojgiem.

poniedziałek, 22 lipca 2013

Joanna Bator - Chmurdalia

„Chmurdalia” to kontynuacja niesamowitej „Piaskowej Góry” – historia właściwie nie tyle jest w prosty sposób kontynuowana, co po prostu się rozrasta. Bohaterowie nabierają kolorów, postacie pominięte, czy po prostu dotąd drugoplanowe przedstawiają swoje historie. Te dawne, miejskie i wiejskie legendy, rodzinne anegdoty, opowieści wyssane z palca oraz te wyjątkowe, stanowiące sens życia.

Motywem przewodnim książki jest podróż, tułaczka czasami, Odysa podróż do domu. Każdy jest w jakimś sensie i stopniu tym Odysem – zwodzonym przez syreny, szukającym domu, czegoś czego nie ma już od dawna nigdzie indziej niż w sercu i umyśle. Niektóre podróże zaczynają się przed wiekami, raz przerywane, to znowu kontynuowane, rodzinne historie, przeszłość kształtująca tu i teraz. W międzyczasie zmieniają się sensy, powody, cele, zostaje tylko znany od wieków wzór – mityczny, hipnotyzujący, magiczny i przesiąknięty metafizyką.

Po „Piaskowej Górze” czułam niedosyt, chciałam aby opowieść snuta przez Bator się nie kończyła, by zakreślała kręgi większe i większe, by w ten sposób opisać można było cały świat. Po „Chmurdalii” odczucia mam podobne, przy czym niedosyt jest nieco mniejszy – chyba głównie dlatego, że tym razem autorka wychodzi poza wałbrzyską Piaskową Górę i przenosi nas do Grecji, Nowego Jorku, Londynu, Niemiec.. Rzeczywiście jest w tej książce opis może nie świata, ale pewnych uniwersaliów, różnych wariantów jednego zjawiska, czy postaci. Ukazuje braterstwo dusz tam gdzie zwykle widać jedynie przepaść.

niedziela, 30 czerwca 2013

Harlan Coben - Jedyna Szansa

Nie jestem wielką fanką Cobena, ale raz na jakiś czas sięgam po książkę jego autorstwa. Zawsze robię to z myślą, że zabieram się za książkę niewymagającą, lekką, którą można szybko przeczytać i szybko zapomnieć. Dokładnie to otrzymałam w "Jedynej Szansie".

Książka zaczyna się napadem w którym ginie kobieta, jej mąż zostaje ciężko ranny, a dziecko znika bez śladu. Jak można się domyślić - akcja kręci się wokół poszukiwań zaginionej dziewczynki. Niezbyt oryginalny pomysł, nie da się ukryć - początkowo byłam mocno znudzona. Ciekawiej robi się dopiero w połowie książki, kiedy to pojawiają się nowe wątki, postacie i wątpliwości. Do tego momentu ciągle miałam ochotę zrezygnować z lektury, ale ostatecznie stwierdzam, że dobrze zrobiłam czytając do końca. Drugą połowę książki czytało się znacznie przyjemniej, akcja się rozkręciła, pojawiło się wiele nowych tropów, więc można było trochę pogłówkować, a zakończenie i tak było dla mnie nie do przewidzenia.

wtorek, 25 czerwca 2013

Sophie Hannah - Zabójcze marzenia

Sophie Hannah dla mnie jest jednym z tych autorów, którzy porywają od pierwszej strony. Rzadko trafiam na książkę, która natychmiast mnie do siebie przekonuje. Zwykle jestem nieufna, dopiero w połowie książki zaczynam formułować jakieś sądy. Ale wobec prozy Hannah jestem bezbronna - przepadam na wstępie. "Zabójcze marzenia" są drugą książką autorki po którą sięgnęłam i muszę przyznać, że zrobiła na mnie jeszcze większe wrażenie niż "Przemów i przeżyj", którym całkiem niedawno na blogu się zachwycałam.

Książka skonstruowana w sposób do którego już przywykłam podczas poprzedniego spotkania z literaturą Hannah. Historia toczy się dwutorowo - jedna część to praca policji, druga to wszystko co dzieje się z główną bohaterką - Connie. Pisząc wszystko, mam na myśli wszystko: poznajemy fakty, wspomnienia, domysły, myśli - przeżywamy z nią, udzielają się nam jej stany emocjonalne, rozchwianie, strach.. Razem z nią wierzyłam we wszystkie teorie, które konstruowała by wytłumaczyć sytuację, w której się znalazła - naprawdę, bardzo sugestywnie napisane! Dodatkowo obie strony historii znacząco różnią się od siebie jeśli chodzi o ton w jakim jest utrzymana narracji. Praca policji opisywana jest z perspektywy różnych funkcjonariuszy, historia Connie nie od razu zajmuje pierwsze miejsce - zainteresowanie sprawą rośnie z czasem. Początkowo dowiadujemy się nieco o samych policjantach - o ich problemach, sytuacji ogólnej - również do nich się przywiązujemy i stają się oni  ważnymi postaciami w książce. Z kolei rozdziały pisane z perspektywy Connie pełne są emocji, bardzo przemawiają do wyobraźni, a czyta się je bardzo zachłannie i wręcz nerwowo.

wtorek, 19 lutego 2013

William Landay - W obronie syna

Zachęciły mnie do przeczytania tej książki pozytywne opinia na kilku blogach, wszyscy się nią zachwycali, więc postanowiłam spróbować. Nie spodziewałam się arcydzieła, liczyłam po prostu ma dobrą rozrywkę. Rozrywkę otrzymałam, ale na pewno nie oceniałam tej książki tak wysoko, jak osoby, których recenzje czytałam.

Mam co do tej książki mieszane uczucia. Czytało się ją dobrze, ciekawiła, ale pozostał po niej pewien niedosyt. Zabrakło zwrotów akcji, jakiś dwuznaczności. Nie chodzi o to, że czytelnik otrzymuje w niej rozwiązania na tacy, bo tak nie jest - od początku do końca, ale jednak czegoś zabrakło. Podczas czytania i teraz również myślę, że na podstawie tej książki mógłby powstać świetny film, ale po prostu od książki oczekuję czegoś innego niż od filmu.

Dramat sądowy - to ten gatunek najlepiej pasuje do opisu książki. Nie chodzi o prawdę, bo ona przez cały czas jest kwestią interpretacji i domysłów, nikt tak naprawdę jej nie poznaje. To co w "W obronie syna" jest kluczowe, to to co dzieje się z oskarżonym, jego rodziną i całym otoczeniem, co i w jaki sposób wpływa na wszystkie strony i na ich osądy, a to jak wszystko się zakończy schodzi na drugi plan.

wtorek, 12 lutego 2013

Joanna Bator - Piaskowa Góra

Muszę się przyznać, że rzadko czytam książki polskich autorów, tak jak i rzadko oglądam polskie filmy.  Stosunkowo często kuszę się jeszcze na reportaże, ale po literaturę piękną, tym bardziej współczesną okazjonalnie. Dlaczego? Denerwuje mnie język jaki zwykle można znaleźć w dziełach polskich autorów - nazywam go wymiotnym. Przerost formy nad treścią, ciągłe przekleństwa, karykaturalne postacie, opisywanie wszystkich możliwych obrzydliwości, przedstawianie bohaterów zawsze w złym świetle.. Właśnie z tym kojarzy mi się polska literatura ostatnich 10 lat.

Piaskowa Góra jest to pierwsza pozycja Joanny Bator z którą się zetknęłam. Słyszałam o tej autorce dużo i same pozytywy, więc moje oczekiwania co do tej pozycji były wysokie. Z początku nieco się zraziłam, ciężko było mi się wbić w rytm tej książki, który wymaga ciągłej czujności, gdzie opis jest bardzo gęsty, a zwroty częste. Brak dialogów, strumień świadomości (tylko czyj ten strumień?), często  oparty tylko na skojarzeniach, z dygresjami na kilkadziesiąt stron, bardzo rozbudowany - czasowo obejmujący ponad sto lat, kilka pokoleń, kilku rodzin. Zanim jednak to wszystko zaczęło samo żyć w mojej głowie musiałam zmierzyć się z moją niechęcią do tych obrzydliwostek tak eksploatowanych w polskiej literaturze.

sobota, 5 stycznia 2013

William Wharton - Tato

Dzisiaj książka, która ma już swoje lata, tytuł pewnie każdemu znany, ale i tak o niej napiszę :) Na mojej półce książka stała wiele lat czekając na swoją kolej, kilka razy się za nią zabierałam, ale zawsze coś mi przeszkadzało w jej kończeniu, bynajmniej nie było to nic w samej książce. Cieszę się jednak, że książkę przeczytałam teraz, a nie na przykład w liceum, po lekturze stwierdzam, że do tej książki trzeba dojrzeć.
Na pewno nie jest to lektura dla zbuntowanego nastolatka. :)

Spodziewałam się, że książka będzie dobra i się nie zawiodłam. Ale to czego się spodziewałam było czymś zupełnie innym, niż to co w książce znalazłam. Proza Whartona jest bardzo według mnie specyficzna, rozpoznawalna, mi bardzo odpowiada, "Tato" jest po prostu kompletnie inne niż pozostałe książki tego autora. Wydarzenia właściwie schodzą na dalszy plan, najważniejsze w niej są relacje, emocje, uczucia, fabuła właściwie jest tylko tłem, czy też pretekstem do przedstawienia tego co się dzieje wewnątrz bohaterów. Z początku trudno było mi się wbić w ten styl, ale w końcu książka pochłonęła mnie kompletnie.

niedziela, 9 grudnia 2012

Angela Carter - Mądre dzieci

O książce, gdy się za nią zabierałam nie wiedziałam nic, kupiłam ją, bo lubię książki z tej serii i zwykle biorę je w ciemno :) Nigdy nie słyszałam o tej autorce, ale do tej serii mam zaufanie i się nie zawiodłam!

Czytanie jej było świetną rozrywką, na najwyższym poziomie - inteligentna, mądra, zabawna, wciągająca i zaskakująca powieść. Każda postać nietuzinkowa, wielowymiarowa i barwna, z charakterem.

Chłonęłam każde zdanie, a gdy skończyłam było mi autentycznie smutno.
Niezwykle barwna i oryginalna to powieść. A jest to opowieść o o szalonym życiu bliźniaczek - podstarzałych artystek kabaretowych, które najlepsze lata mają za sobą, jednak ich życie bynajmniej nie stało się szare i nudne. Czytając poznajemy przeszłość bohaterów, a całość jest naprawdę kompletna. Niczego nie brakuje, każdy wątek absolutnie wyczerpany i świetnie zrealizowany.

czwartek, 6 grudnia 2012

Jennifer Clement - Trucizną mnie uwodzisz

Wielka porażka, książka do mnie w ogóle trafiła. Zmuszałam się do myślenia o tym co czytam. Mój umysł po prostu bronił się przed nudą, która była nierozerwalnie związana z czytania tej pozycji.
Taka historia o niczym, oczywista i przewidywalna do bólu. Właściwie można by ją opowiedzieć w powiedzmy czterech zdaniach. Totalny brak akcji, irytująca główna bohaterka, mdłe "złote myśli" na każdej stronie.. Jak dla mnie, to nic w tej książce nie jest godne polecenia.

Męczyłam się z tą pozycją prawie tydzień, a miała niecałe 200 stron, ciężko było przez nią przebrnąć głównie dlatego po prostu, że była o niczym. Jedyną moją reakcją była irytacja. A irytowało wszystko, dosłownie. I nic więcej nie mam do dodania, nie polecam.

środa, 28 listopada 2012

David Whitehouse - Łóżko

Tak naprawdę, to nie wiem o czym była ta książka. Nie wiem jaki był jej cel, nie wiem co autor miał na myśli i czy miał w ogóle coś więcej na myśli niż napisał.

Pomysł ciekawy. Historia Mala, a może raczej jego brata, który zawsze żył w cieniu Mala. Mal od zawsze był w centrum uwagi, lubił robić różne rzeczy po raz pierwszy, imponować, być najlepszym. Aż pewnego dnia postanawia, że już nie wstanie z łóżka. Cała rodzina więc krąży wokół niego, wszyscy po kolei rezygnują z siebie, decyzja jednej osoby zmienia życie kilku. Opowieść więc o poświęceniu, miłości, nienawiści..

No więc tak, pomysł mi się podobał, byłam zaintrygowana, ale niestety książka była właściwie nudna. Po pierwsze za sprawą pozbawionego jakiejkolwiek energii języka - na początku bardzo trudno czytało mi się, zdania niezgrabne, nagromadzenie niepotrzebnych słów. Nie wiem czy to wina tłumacza, czy autora, ale efekt bardzo kiepski. Niektóre zdania po prostu nie miały sensu, czytałam je kilka razy i dosłownie: nie miały sensu. A do tego pełno literówek. Książka o nie do końca lekkim temacie, ale miałam nadzieję na lekkie, słodko-gorzkie jego przedstawienie, ale nie. ZERO DOWCIPU, ZERO EMOCJI. Mogłabym powiedzieć, że ta opowieść była jałowa. Niewciągająca, bohaterowie bez żadnej głębi, nie wzbudzali ani sympatii, ani negatywnych uczuć - byli mi po prostu obojętni.

piątek, 19 października 2012

Pam Lewis - Idealna rodzina


idealna rodzina Pam Lewis
Tym razem do książki podchodziłam jak do białej kartki, nie miałam oczekiwań i nie liczyłam na niespodzianki. Może właśnie to jest klucz do tego by się dobrze bawić czytając, bo książka zdecydowanie przypadła mi do gustu.


Dobrze skonstruowana powieść o rodzinnych tajemnicach, trudnych relacjach i intrygach. Wyraziste postacie, dwuznaczne sytuacje, niesłabnąca atmosfera niepokoju – świetny klimat jednym słowem.
Idealna rodzina to thriller, zdecydowanie nie był rozbudowany wątek kryminalny. Nie ma zagadki, raczej od początku przeczuwałam kto jest kim i jak akcja może się potoczyć. Trzymał w napięciu, ale nie z powodu misternej zagadki, ciągłych zwrotów akcji, czy wartkiej akcji. Napięcie moim zdaniem brało się z tego zamknięcia w rodzinie. Trudna sytuacja i trudno pisać powieść zamkniętą tylko wśród członków pewnej rodziny. Według mnie z tego powodu również w czytelnikach pojawia się więcej emocji – postacie są ze sobą związane, każde zdarzenie wywołuje lawinę. Świetny zabieg – w prosty sposób można zbudować napięcie i to skutecznie.